7.04.2014

Największe rozczarowanie - Zemsta ubiera się u prady


Już na samym wstępie powiem, że druga część nie umywa się pod żadnym względem do części pierwszej "Diabeł ubiera się u Prady".

Dostałam tą książkę od mojego mężczyzny (po subtelnych namowach :D). Kierowałam się jak zapewne tysiące innych dziewczyn, chęcią poznania dalszych losów bohaterki oraz poczynań apodyktycznej Mirandy Priestly. Do lektury przeszłam szybko i równie szybko mój entuzjazm co do książki opadł..

Pomimo zapowiadających się emocji, książka ciągnie się jak flaki z olejem.. Autorka zaczęła skupiać się na mało ważnych, a przynajmniej nie w tak ogromnym stopniu aspektach życia Andy. Po 3/4 książki dowiedziałam się jedynie, że wychodzi/wyszła za mąż, zaszła w ciążę oraz, że boi się powiedzieć o tym mężowi (wtf?).
W lekturze więc znajdziemy mnóstwo pieluch, "złej teściowej" oraz całą gamę ciągłych "urojonych" problemów bohaterki.

Osobiście wydawało mi się, iż druga część książki będzie tak samo ukazana w światłach luksusowego życia - jego wadach i zaletach. Myślałam również, że Andy będzie w tej części bizneswoman, gdzie końcówka I

4.04.2014

Stylizacja z neonową spódniczką


http://linde-lo.blogspot.com/2014/04/stylizacja-z-neonowa-spodniczka.html

Student porażka? 
Myślę, że spokojnie mogłabym mieć tak na drugie imię patrząc na to, iż praktycznie wszystko co można zawalić na uczelni - zawaliłam. Nie chodzi mi tutaj o efekty w nauce, bo z tym akurat większego problemu nie mam. Jednak rozchodzi mi się bardziej o coś tak prostego i banalnego, że aż się chce płakać (najpierw "histerycznie" śmiać). O co? A o to, że każdy możliwy swobodny wybór na uczelni jaki dokonałam był całkowicie inny niż moje oczekiwania co do niego. Wszystko zrobiłam w pośpiechu i bez większego zastanowienia się, dlatego Pani w dziekanacie już na wstępie mówi mi jak się sprawa ze mną ma, jeszcze zanim powiem chociażby jedno słowo.

Opowiadam Wam tą historie ponieważ wszyscy moi najbliżsi mają ze mnie ładną pompę :D

Ale do rzeczy, bo pisze Wam tutaj wszystko ogólnikowo. Jestem studentką drugiego roku na Uniwersytecie Ekonomicznym który uświadomił mnie w przekonaniu, iż rachunkowość jest złem koniecznym i staram się unikać jej jak ognia (hmm w sumie ogień to przy tym pikuś). Na pierwszym roku była jeszcze kochana i znośna, natomiast na drugim pokazała swoje prawdziwe (gorsze) oblicze.
Więc jak sami się domyślacie wybrałam na drugi rok przedmioty jak się okazało ściśle związane z rachunkowością, dodatkowym bólem jest to, że promotor którego wybrałam w pośpiechu okazał się być z katedry rachunkowości, a na domiar złego wysłali mi pismo o wszczęcie postępowania w związku z wypisaniem mnie z listy studentów, ponieważ spóźniłam się z podaniem o 5 dni.. Na szczęście już wszystko jest załatwione ale wiało grozą...:D
I tak powoli toczy się życie studenta, czasem z górki, czasem pod. Ale uniwerek ekonomiczny pomimo tych "drobnych" ekscesów nie jest na tyle rygorystyczny, żeby czegoś nie dało się obejść, lub załatwić, w związku z tym my - studenci czerpiemy z tego garściami (czego skutki potem lądują w podobnych tematycznie postach) ;D
-------
 Co do stylizacji to te niekonwencjonalne zestawienia smakują mi coraz lepiej! Raczej nie szaleję z kolorami, a tutaj jest jak dla mnie bomba rozmaitych barw. Coś wydaje mi się, że to wiosna oraz temperatura na zewnątrz spowodowała u mnie taką zmianę, ciekawe czy na dłużej...

29.03.2014

Stylizacja ze spódniczką w kwiatki



Zauważyłam już jakiś czas temu, że praktycznie każdy z moich postów jak i u innych blogerek zaczyna się od słów „w dzisiejszym poście…”. 
Aby dzisiaj nagiąć mój zwyczaj spędziłam parę dobrych minut  na rozmyślaniu jak do cholery przedstawić  Wam to w innej formie . Dodatkowo pisząc słowo „dzisiaj” to każdy ma tą świadomość, że tyczy się to akurat tego  dnia, nie przyszłego, ani  przeszłego, a po prostu dzisiejszego dnia. Warto również wziąć pod uwagę to, że przy każdym poście wyświetla się data. Więc dlaczego?

Dochodząc drogą dedukcji muszę stwierdzić, że jest to jedynie marna próba wybrnięcia z „krępującej sytuacji”.  Większość osób ma problem z rozpoczęciem rozmowy, monologu, wypracowania, książki, piosenki, biznesplanu czy po prostu posta. Mam rację?

Dlatego staramy się (a przynajmniej ja się staram) jakoś wybrnąć z tego. W relacjach face to face o wiele łatwiej jest rozpocząć swoją wypowiedź zaczynając chociażby od stwierdzenia „Jaka piękna/okropna/dupiata pogoda dzisiaj” czy jakże oklepanego „Co u Ciebie słychać?”. Wasza rozmowa nie zostanie nagrana, spisana, a nawet w niektórych przypadkach zapamiętana przez Twojego kompana, natomiast na blogu każdy może cofnąć się do posta dzień wcześniej, dwa tygodnie wcześniej, rok czy do totalnie prymitywnej pierwszej notki, która również zaczyna się od słów - „dzisiejszego dnia”.
Można by odnieść wrażenie, że wszystko dzieje się dzisiaj.

Coś innego jeżeli prowadziłabym bloga w formie pamiętnika ale tematem wiodącym jest u mnie własna moda. I jak tu z tego wybrnąć? Może po prostu powiem, że na zdjęciach znajdziecie to i to? Ale tak bez słów wstępu przechodzić od razu do sedna to nie moja bajka. Z natury lubię jeszcze sobie pogadać czy pomarudzić jak to robię i w tym wypadku.  Więc jakich  zamiennych słów użyć , aby nie powtarzać ciągle tego samego?

Ale przejdźmy do meritum sprawy, którym jest najnowsza stylizacja (udało się!) gdzie głównym elementem jest kwiecista spódniczka oraz bogaty naszyjnik z wyraźnymi akcentami.  Dodatkowo moje ukochane buty, (które nosiłabym nawet do piżamy) nadają pożądanego przeze mnie efektu.

Zabawne jest też to, że cały ten look powstał całkowicie przypadkowo (a raczej z mojego lenistwa). Ponieważ będąc na zakupach byłam w owej szarej koszulce  i przymierzałam się do kupna spódniczki i tak w sumie w niej już zostałam J Gdy zobaczyłam, że to wszystko współgra ze sobą postanowiłam go podrasować dodatkami i taaadam. Sztuka. Cieszmy się :D


Co prawda nie jest to jakaś zmyślna stylizacja a pospolity zwyklak, ale patrząc z perspektywy całodniowych zakupów czy latania za sprawami po mieście, dobrze jest mieć na sobie coś zarówno wygodnego jak i wyglądającego :)

27.03.2014

Stylizacja z dresowymi spodniami


Wracam do Was!
 Po tak długiej przerwie mam nadzieję, że za mną tęskniliście albo chociaż pamiętaliście :D
Wytłumaczenie dlaczego mnie nie było jest bardzo proste, a mianowicie- ja jak taki mały niedźwiadek najzwyczajniej w świecie zapadłam w sen zimowy i wraz  z pierwszymi promykami słońca budzę się do życia. Ale koniec z bajkami.. Po prostu nienawidzę ubierać się warstwowo - na cebulkę. Wolę zmarznąć niż czuć się jak ogr (mają warstwy).. Dlatego tak i w takich momentach absolutny brak weny jest wręcz wskazany. Można powiedzieć, że zapadłam w nostalgiczny letarg, który jedynie wyższy wskaźnik rtęci w termometrze mógł przerwać (nie mówię tutaj o ogrzewaniu i ciepłym kakao).

Ubiór jaki Wam dzisiaj przedstawiam jest kwintesencją tego, jak się teraz czuję. Dlaczego? Po tylu tygodniach nieprzerwanej nauki, wszelkich nerwów i spraw w tym momencie mam po prostu wyrąbane i nareszcie mogę skupić się na tym, na czym najbardziej mi zależy. A spodnie dresowe są idealnym przedstawieniem Luzu (takiego przez duże "L"). Dlatego Luz do it!